W niedzielę 25 kwietnia , czyli w Niedzielę Dobrego Pasterza rozpoczął się Tydzień Modlitw o Powołania. Pan Jezus uczył nas w Ewangelii, że mamy się modlić o powołania, aby nie zabrakło robotników na żniwie Bożym. Kapłani i osoby konsekrowane mają swoje ważne zadanie w Kościele. Musimy modlić się, aby młodzi ludzie umieli usłyszeć i przyjąć głos Bożego wołania aby Mu się oddać do całkowitej dyspozycji i służyć Mu w Kościele z miłością i oddaniem.
Na tej stronie znajdziecie Modlitwę Apostolską św, Wincentego Pallottiego, którą każdego dnia odmaiwamy w intecji nowych powołań do służby bożej w Kościele. Zapraszamy do wspólnej modlitwy.
Znajdziecie też świadectwa powołania, nie tylko nasze, Sióstr Pallottynek, ale też osób przygotowujących się do kapłaństwa. Zachęcamy do czytania, słuchania i do modlitwy, aby Dobry Bóg posłał nowych robotników na swoje żniwo.
MODLITWA APOSTOLSKA ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO
P. Ojcze Przedwieczny, Ty pragniesz, aby wszyscy zostali zbawieni.
W. Wielkie jest Twoje miłosierdzie. * Spraw, * aby wszyscy ludzie poznali i umiłowali Ciebie.
P. Z głęboką wiarą w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa prosimy:
W. Poślij, Panie, robotników na żniwo Twoje * i zlituj się nad ludem Twym.
P. Słowo Przedwieczne, Zbawicielu całego stworzenia, przyprowadź wszystkich do siebie.
W. Dla nich byłeś posłuszny aż do śmierci krzyżowej.
P. Wejrzyj na zasługi Twej Matki oraz wszystkich Aniołów i Świętych, którzy orędują za nami.
W. Poślij, Panie, robotników na żniwo Twoje * i zlituj się nad ludem Twym.
P. Duchu Święty Boże, przez nieskończone zasługi naszego Pana Jezusa Chrystusa…
W. Rozpal w sercach wszystkich gorącą i wszechmocną miłość swoją, * aby się stała jedna owczarnia i jeden pasterz, * i aby wszyscy Boskie Twe miłosierdzie mogli wysławiać w niebie.
P. Królowo Apostołów i wszyscy Aniołowie i Święci, proście Pana żniwa.
W. Aby posłał robotników na żniwo swoje * i zlitował się nad ludem swym, * aby wszyscy zjednoczeni z Nim i z Ojcem, i z Duchem Świętym, * radować się mogli na wieki. Amen.
Rozważania radosnych tajemnic różańca dla rozeznających powołanie znjadziesz tutaj... Rozważania różańcowe
ŚWIADECTWA POWOŁANIA
PYTANIA
Kiedy stanę u stóp Krzyża
Panie – powiedz – czego pragniesz, czego chcesz?
Kiedy stanę u stóp Krzyża
Panie – powiedz – czego dla mnie dzisiaj chcesz?
Kiedy jestem blisko Krzyża
i upadam na kolana
Panie – powiedz – czego pragniesz, czego chcesz?
Bo nie ja żyję, ale Ty we mnie jesteś
Panie – powiedz – czego pragniesz, czego chcesz?
Twoją wolę chcę wypełniać
Panie – powiedz – gdzie mam dziś za Tobą iść?
Powołanie – nieustanne pytanie o pragnienia Jezusa
Maryjo – stojąca ze mną pod Krzyżem
pomóż mi
uczynić wszystko, cokolwiek On powie
s. Katarzyna Gruca SAC
POWOŁANIE
Wybór – Przywołał do siebie, kogo sam chciał.
Pytanie – Czy miłujesz Mnie więcej?
Misja – Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody.
Dar – Umiłowałem cię miłością odwieczną.
Obietnica Bożej Opatrzności – Nie bój się! Ja JESTEM z tobą.
Odpowiedź – Oto ja, poślij mnie!
Poszukiwanie Jego woli – Przychodzę, Boże, pełnić Twoją wolę.
Zapalanie świateł w drodze do celu – Jesteście światłem świata.
Wyzwanie, by nadać smak życiu tych, którzy go utracili – Jesteście solą ziemi.
Wierność do końca – Pod krzyżem stała Matka Jego, Maryja.
I jeden warunek – JEŚLI CHCESZ…
Jeśli chcesz, pójdź za Mną!
s. Katarzyna Gruca SAC
Kilka słów o powołaniu
Dla mnie powołanie ( do jakiegokolwiek stanu życia) jest trochę podobne do rozwijania talentu muzycznego. Nie wszyscy to posiadają, niektórzy w większym, inni w mniejszym stopniu. Jedni mają talent do gry na instrumencie takim czy innym, inni pięknie śpiewają, zaś jeszcze inni rozwijają oba te talenty. Jedni z tym talentem się urodzili i od dziecka go rozwijają, pozostali dochodzili do odkrycia tego talentu latami. W kwestii powołania do życia konsekrowanego ta różnorodność odbija się w charyzmatach instytutów. Jedni koncentrują się na jednej dziedzinie, ale bywa że także na wielu różnych aspektach.
S. M. Justyna Radulska SAC
Jeden ślad
Powołanie jest zaproszeniem do pójścia z Jezusem jedną drogą. Jest zgodą na nieznane, ale nieznane tylko dla nas, bo Bóg już wszystko z największą miłością przygotował.
Jeśli chcemy spędzić z kimś całe życie, to musimy go bliżej poznać. Poznać historie jego życia, dowiedzieć się, co jest dla niego najważniejsze, co lubi, jakie ma pragnienia i marzenia, do jakiego celu dąży. Aby kogoś lepiej poznać trzeba ofiarować mu swój czas, a takim szczególnym czasem w życiu zakonnym jest nowicjat. Nowicjat przypomina Nazaret – codzienne, proste życie w obecności Jezusa. Najlepszą pomocą w takim życiu jest Maryja, Ta najdroższa Matka, która zawsze była sercem przy swoim Synu, aż po krzyż i z nami też będzie. A gdy czas Nazaretu minie można wyruszyć już razem w dalszą drogę, bo jak mówi „Gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa”
s. Katarzyna Klebeko SAC
Powołanie zakonne
Powołanie zakonne – jest to wołanie , wołanie Boga w naszym sercu.
Nasze życie chrześcijańskie jest nasłuchiwaniem Boga, jego woli w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu, podczas czytania i rozważania Pisma św oraz w kontakcie z drugim człowiekiem.
Bóg nie ma innych rąk jak nasze aby wspomagać bliżniego w potrzebie.
W tym roku mija 33 lata mojej pracy na misjach ,
Obecnie pracuję w Kamerunie w Yaounde w Ośrodku rekolekcyjnym, gdzie przyjmujemy na noclegi ludzi, którzy chcą odpocząc inni przyjeżdżają aby przygotować się do egzaminów lub pracy magisterskiej jeszcze inni na dzień skupienia lub na rekolekcje.
Pewnego wieczoru, kiedy już skończyłam pracę i wspinałam się po drewnianych schodach aby zdążyć do kaplicy na wspólnotową modlitwę na podwórze zajechał samochód osobowy. Wysiadła z niego kobieta i zawołala na mnie abym na nią poczekała.
Poczekałam. Kobieta ustawiła samochód jak należy następnie wysiadła z samochodu i chwiejącym krokiem z wyczerpania i bólu poprosiła o pokój tłumacząc, że musi odpocząć. Widząc jej przemęczenie pomogłam szybko znależć pokój i odprowadziłam ją do niego. Płakała i chciała odpocząć. Zapytałam ją o imię i obiecałam modlitwę w jej intencji razem z innymi siostrami we wspólnocie. Tego wieczoru chciała być sama.
Następnego dnia rano załatwiła odpowiednie dokumenty swego pobytu u nas w ośrodku podziękowała za to że mogła nieco odpocząć i pojechała do pracy.
Powiedziałam jej że całą wspólnotą w czasie adoracji przed Najświętszym Sakramentem modliłyśmy się w jej intencji.
Po południu po skończonej pracy wróciła do nas aby pozozstać na noc. Następnego dnia było już lepiej. Trochę odpoczęła, opowiedziała mi swoje udręki życiowe. Trwało to kilka godzin, zaproponowałam aby poszła na adorację Najświętszego Sakramentu i dopiero przed Jezusem spróbowała podjąć decyzję.
Następnego dnia wróciła do rodziny i tam pozostała. A ja zadawałam sobie pytanie; czy Jezus w Najświętszym Sakramencie dał jej odpowiedź?
Kolejny dzień ta sama kobieta wróciła ale jakże odmieniona! Przyjechała z koleżanką aby ta również skorzystała z zacisznego miejsca w centrum stolicy!
Takich spotkań mamy wiele a to nie wiem jakie zgromadzenie wybrać bo czuję powołanie kapłańskie lub zakonne, a to nie wiem co dalej, a to mi się żyć nie chce, a to ktoś mi krzywdę zrobił i chcę zemscić się na nim i wiele innych spraw i pytań.
Jeżeli Pan nas posyła do pracy to z pewnością po to abyśmy owoc przyniosły, i aby owoc ten był stokrotny.
S.M. Marietta Garbul SAC
Żyć powołaniem
Gdy zastanawiałam się, czym dla mnie jest powołanie i jak je przeżywam odkryłam, że jest ono dla mnie relacją, która prowadzi do ofiary.
Relacja do Osoby i relacja z Osobą. Czyli moja relacja do Jezusa i z Jezusem. Relacja osobowa – relacja miłości oblubieńczej.
Żyć powołaniem to mieć relację z Jezusem, który Jest Miłością. Każdy dzień jest łaską, która odkrywa przede mną Tą Miłość, Miłość Oblubieńczą. Po pierwsze Miłość Chrystusa do mnie. To właśnie w świetle tej Miłości mogę odkryć, jaka jest moja miłość do Chrystusa. Po drugie moja miłość do drugiego człowieka.
To w codzienności odkrywam Chrystusa, który daje się poznać, jako „Inny”, co znaczy „Święty”.
Żyć powołaniem, to przede wszystkim być Człowiekiem modlitwy, a jeszcze inaczej być Siostrą modlitwy. To na modlitwie poznaję Jezusa i moja relacja z Nim staje się głębsza, bo przecież On mieszka w moim sercu i w sercu każdego człowieka. Zejść do głębi serca i trwać w jedności z Oblubieńcem, któremu zostałam poślubiona. Jak często można o tym zapomnieć…? Jak często można wyjść z głębi serca i trwać na powierzchni…? A przecież będąc ukrytą w sercu Jezusa, ukrytą w izdebce swego serca patrzę nie swoimi oczami, ale oczami Oblubieńca, oczami które dostrzegają w drugim człowieku Jezusa. Serce, które prowadzi nieustanny dialog z Oblubieńcem. Dlatego tak ważne jest, aby zejść do izdebki swego serca i tam trwać pomimo hałasu tego świata. Być w centrum tego świata, ale jakby poza, bo nieustannie w relacji, w spotkaniu, w jedności z Oblubieńcem – trwać w głębi serca.
Żyć powołaniem, to gotowość i pragnienie do złożenia ofiary ze wszystkiego, co jest moje, co mnie oddala od Jezusa. To również gotowość do zmiany swoich przyzwyczajeń, do rezygnacji z własnej woli, aby odstąpić Bogu najgłębsze sfery swego życia duchowego.
To właśnie Eucharystia jest czasem i miejscem ofiary. Jezus składa siebie w ofierze za każdego człowieka, ale jest to też moment, gdzie moje życie jest łamane, rozdawane. Podczas każdej Eucharystii brzmi pytanie: czy jesteś gotowa i czy chcesz być łamaną, rozdawaną tam gdzie Bóg tego zapragnie? Konsekracja zakonna…czyli ofiara i gotowość na wszystko. Eucharystia jest miejscem, gdzie najbardziej wybrzmiewają trzy śluby zakonne: posłuszeństwo, ubóstwo i czystość. W tej małej hostii, która jest łamana i rozdawana jest pełnia tych trzech ślubów, pełnia i szczyt największej Miłości.
Mistrzynią, która uczy mnie relacji z Jezusem i ofiary z samej siebie jest Maryja. To Ona najpełniej ukazuje mi Swego Syna i prowadzi drogą życia zakonnego. Mogę napisać, że odbywam nowicjat u boku Maryi, która krok po kroku prowadzi mnie drogą ku doskonałej miłości i uczy naśladować Jezusa.
s. M. Monika Graw SAC
Do seminarium wstępowałem trochę „na próbę”. Owszem, przemyślałem to wszystko wiele razy i od każdej możliwej strony. Na modlitwie i zadawaniu Bogu pytań spędziłem nie jedną godzinę i zyskałem niemalże przekonanie, że to On mnie do tego zaprasza. Sam z jednej strony się bałem, z drugiej nie byłem pewien, ale postanowiłem zaryzykować: „Skoro Pan Bóg chce, no to ja spróbuję”. Zaczęło się więc od „chcę” po stronie Boga. Moje „chcę” pojawiło się dopiero cztery lata później, po trzecim roku spędzonym w seminarium. Musiałem do tego dojrzeć i cieszę się, że wreszcie dojrzałem. Choć wyobrażam sobie, że mógłbym robić tysiące innych rzeczy, które sprawiałyby mi frajdę, to jednak chcę być księdzem. I z tym pragnieniem, i na ten drodze jestem naprawdę szczęśliwy!
Arkadiusz Kosznik Gdańskie Seminarium Duchowne
Powołanie. Kiedy rozmyślam nad tym, jak ta przygoda się rozpoczęła, to wracam tymi myślami do mojej – niestety już świętej pamięci – babci. To ona przed kilkunastu laty zachęcała mnie, abym został ministrantem – wtedy założyłem komżę nie dla Boga, ani nawet dla siebie, ale dla niej. Można powiedzieć, że to dzięki niej, jakiś czas później, miałem okazję przeżyć jeden z niezwykłych momentów, od którego wszystko się zaczęło, dzięki któremu uświadomiłem sobie, że komżę założyłem jednak dla Boga…
Kiedy pewnego dnia klęczałem przy ołtarzu już jako ministrant – spoglądając na kapłana – pomyślałem sobie, że to może ja mógłbym kiedyś znaleźć się na jego miejscu: trzymać prawdziwego Jezusa w swoich dłoniach, prowadzić ludzi do Boga, być dla nich jakimś znakiem… Wtedy to serce zabiło mi szybciej, poczułem się jakoś inaczej, nigdy coś podobnego się nie wydarzyło! Przyszedłem do seminarium, aby sprawdzić przez kogo i dla kogo moje serce bije tak wyjątkowo…
Seminarium czy dom zakonny to miejsce, do którego przychodzisz z pytaniami, wątpliwościami, bolączkami i troskami, niejednokrotnie będąc świadomym, że jeszcze wiele ci brakuje – pewność pojawia się z czasem. To nie fabryka księży, sióstr czy braci, ale miejsce dojrzewania do nieraz trudnych decyzji – chociażby powierzenia swojego życia komuś wyjątkowemu, Temu, który pragnie posłać mnie na swoje żniwo, bo jest ono wielkie, ale robotników mało (Łk 10,2)…
Dziś, kiedy już kawałek drogi za mną, myślę sobie, że to jest właśnie klucz do odkrycia powołania – wsłuchać się w swoje serce! Bo jeśli bije ono mocniej lub inaczej, kiedy myślisz o tej wyjątkowej i tajemniczej drodze-przygodzie, którą jest powołanie, to zaufaj Panu i rozpocznij wędrówkę…
Maryjo, Wychowawczyni powołań kapłańskich – módl się za nami!
kl. Szymon Pawluczuk (WSD Koszalin, rok II)
Nazywam się Wojciech Zielke, mam 22 lata. Jestem prostym synem rolnika z małej kaszubskiej wsi Werblinia k. Pucka. Wychowałem się w wielodzietnej rodzinie kaszubskiej z tradycjami, gdzie zawsze na pierwszym miejscu był Pan Bóg i Kościół. Każdego dnia odmawialiśmy różaniec i modlitwę Anioł Pański, nie wspominając już pôcérza (pacierza), o którym co dzień przypominała nam mama. Na Mszę Świętą nie chodziliśmy tylko w niedzielę, ale także w tygodniu szczególnie w środy na Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy.
Jeśli chodzi stricte o moje powołanie, to Bóg wzbudził je za pomocą innych ludzi -kapłanów. To właśnie przykład życia mojego poprzedniego proboszcza (ks. Władysława Żakowskiego) jak i obecnego (ks. Jana Plottke), sprawiły, że zapragnąłem być w przyszłości księdzem i czynić wiele dobra tak jak oni. Pewnego dnia ks. Jan zapytał mnie, czy chciałbym pojechać na „Weekend w Seminarium ”? Polega to na tym, że młodzież męska udaję się na trzy dni do Gdańskiego Seminarium Duchownego, by zobaczyć jak żyją klerycy i dzięki swoistym rekolekcjom rozeznać swoje powołanie. Oczywiście się zgodziłem. Pamiętam, że siedziałem w ostatniej ławce kaplicy seminaryjnej podczas adoracji Najświętszego Sakramentu, i zapytałem Jezusa : „Panie czego Ty ode mnie chcesz? ”. Usłyszałem wewnętrzny głos: „Pójdź za mną”. Nie mogłem być obojętny na to wezwanie i dzięki łasce Bożej dziś jestem szczęśliwym klerykiem trzeciego roku. Mam nadzieję, że również przy pomocy łaski Bożej po zakończonej formacji seminaryjnej otrzymam święcenia Kapłańskie, i będę szczęśliwym kapłanem.
W imieniu wszystkich kleryków proszę o modlitwę, za całą wspólnotę Gdańskiego Seminarium Duchownego.
PRAWDA
Znane jest powiedzenie:
kłamstwo powtarzane tysiąc razy
w końcu staje się prawdą
czy rzeczywiście
wielosłowie może zmienić stan rzeczy?
NIE
bo Prawda jest JEDNA
niezmienna
i w Jej blasku nikt
nie ma wątpliwości
co jest dobre, a co złe.
VERITATIS SPLENDOR
…i już nie ma problemu
z odróżnieniem
Człowieka od małpy
kobiety od mężczyzny
Domu od hotelu.
Mało znane jest powiedzenie:
Prawda przyjmowana tysiąckrotnie
zmienia tego, kto Ją przyjmuje
w Prawdę
POWOŁANA
do czego?
by stać się Prawdą
jak?
przez SŁOWO BOŻE I EUCHARYSTIĘ
czy to możliwe?
O TAK!
Oto ja służebnica Pańska.
s. Agnieszka Pawlak SAC
Taniec z Jezusem
Od dziecka uwielbiałam sport. Jako kilkuletnia dziewczynka mówiłam rodzicom, że pójdę do szkoły w której się ćwiczy. Jak powiedziałam tak tez zrobiłam. Najpierw trenowałam tenisa stołowego, a potem moja pasją stała się koszykówka. W szkole średniej byłam w klasie sportowej, a potem studiowałam Wychowanie Fizyczne. Od najmłodszych lat niezmiennie i tak jest do tej pory lubiłam tańczyć. Jako nastolatka mówiłam, że nie wyjdę za mąż za mężczyznę, który nie potrafi tańczyćJ. Po studiach rozpoczęłam pracę z dziećmi jako instruktor tańca. Było to dla mnie ogromną radością. Po kilku latach miałam awansować, jednak zanim miałam objąć nowe stanowisko czekał mnie wakacyjny urlop. W tym czasie przyjaciółka opowiedziała mi w kilku zdaniach o rekolekcjach ignacjańskich. Stwierdziłam, że 10 dni w ciszy dobrze mi zrobi przed pracowitym sezonem. W tym czasie modliłam się o dobrego męża, a w najbliższych czasach miała w planie karierę, kupno mieszkania. Myśl o życiu zakonnym byłaby raczej na końcu długiej listy o ile w ogóle by się na niej znalazła. Człowiek planuje a Pan Bóg się śmieje- to porzekadło doskonale oddaje to co się wkrótce potem wydarzyło, a co zmieniło moje plany o 180 stopni, tak, że to co byłoby na końcu mojej listy planów znalazło się na początku. A było to tak…
Pewnego lata wyjechałam na rekolekcje ignacjańskie do Sióstr Zawierzenia w celu odpoczynku i przygotowania się do wyzwań, które czekają mnie w pracy. Któregoś dnia otrzymałam od towarzyszącej mi Siostry tekst do rozważania o tytule: „Taniec z Jezusem”. Tekst opowiadał o analogii między tańcem a modlitwą i życiem. Czytałam, że człowiek jest szczęśliwy gdy pozwoli się prowadzić w życiu Bogu, jak partnerka partnerowi w tańcu. Pomyślałam: „Bóg to mistrz parkietu”. To był tylko wstęp, zaproszenie. Kolejnego dnia otrzymałam inny tekst, z którego pamiętam bardzo dobrze jedno zdanie: „Wysoko postawiony mąż potrzebuje spokojnej żony.” Moja pierwsza myśl: „Super- będę mieć bogatego męża”, ale już po chwili w wyobraźni miałam obraz Jezusa na krzyżu i siebie w habicie pod tym krzyżem. Pierwszy raz pomyślałam o tym, że Pan Bóg chce żebym wstąpiła do zakonu. Ta myśl mnie przeraziła a jednocześnie była silna do tego stopnia, że zamknęłam wszystkie notatki wybiegłam z domu Sióstr na łąkę obok i zaczęłam biegać, robić przysiady i pompki w ilości tak dużej, jakiej do tej pory nie robiłam. W głowie powtarzałam, że to tylko moja myśl i czym ja się tu przejmuję ale do czytanego tekstu już nie wróciłam. Od tego momentu nie opuszczała mnie myśl o wstąpieniu do klasztoru i cały czas towarzyszył mi tekst z Pisma Świętego: ….Albowiem spodobałaś się Panu i twoja kraina otrzyma męża. Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę, tak twój Budowniczy ciebie poślubi (Iz 62,4-5). Pod koniec rekolekcji podzieliłam się tym tekstem z Siostrą towarzyszącą, która skomentowała to w ten sposób: „Pytanie czy chcesz Go poślubić”. Po usłyszeniu tego zdania od razu zakończyłam rozmowę.
Potem wróciłam do domu i do pracy a Pan Bóg na różne sposoby przypominał mi do czego mnie wzywa. W końcu pewnego dnia będąc w kaplicy Matki Bożej Pięknej Miłości na adoracji spojrzałam na witraż przedstawiający Jezusa Miłosiernego, który błogosławi klęczącą św. Siostrę Faustynę. Witraż był identyczny jak obrazek stojący przy łóżku mojego taty. Po raz kolejny miałam silne przekonanie, że moją drogą jest życie zakonne. Tego dnia już nie wytrzymałam i wykrzyczałam Jezusowi że pójdę do zakonu jeśli dostanę od Niego pierścionek. Zaznaczyłam, że mam go dostać a nie znaleźćJ Zadowolona, wyszłam z kaplicy ponieważ wszyscy moi bliscy wiedzieli, że nie noszę pierścionków więc byłam przekonana, że przechytrzyłam Pana Boga i nic podobnego się nie wydarzy. Moi rodzice byli wtedy w Rzymie na pielgrzymce. Następnego dnia zadzwonił do mnie tata i mówi: „Zastanawiałem się co Ci przywieść z Rzymu i tak pomyślałem, że jeśli uda mi się kupić to chciałbym Ci przywieść pierścionek”. Gdy to usłyszałam nogi mi się ugięły i rozłączyłam się. Gdy wrócili za kilka dni zadzwoniła do mnie moja siostra śmiejąc się, że nie zgadnę co mi kupili rodzice. Nie zdążyłam nic powiedzieć a ona krzyczy: „Pierścionek- to jest obrączka św. Rity- trzymające się dwie prawe dłonie”. Rozłączyłam się i rozpłakałam. Kilka dni zajęło mi dojście do siebie. Na koniec dodam, że przyjęcie do postulatu miałam 14 września (Święto Podwyższenia Krzyża- „Wysoko postawiony mąż…”) i tego dnia byłam z Siostrami w Słupcy w Sanktuarium Krzyża Świętego gdzie akurat odbywał się ślub młodej pary (kapłan mówił: „podajcie sobie prawe dłonie”- spojrzałam na pierścionek)
Do takiego tańca zaprosił mnie Pan Jezus i nie mam wątpliwości, że to najlepszy tancerz jakiego mogłabym sobie wymarzyć
s. Ewelina Nowaczyk - Nowicjuszka
Wyzwolić powołanie
To była moja ulubiona lektura szkolna. I znowu ją czytam. Towarzyszy mi od kilku miesięcy, otwieram i czytam… kawałek rozdziału, czasem kilka zdań, czasem tylko jedno; odkrywając nowe treści, nowe znaczenia, nowe sensy. Antonie de Saint-Exupéry „Ziemia, planeta ludzi”. Książka o godności człowieka, o wolności, o relacjach, o pustyni, o pasji latania, o życiu, o… Dla mnie o… powołaniu! To nie będzie recenzja książki, ani próba przekonywania, że lektury warto czytać. Chcę napisać kilka zdań, które są dla mnie ważne. Exupéry wkłada w usta narratora-lotnika takie zdanie: „Powołanie pomaga człowiekowi wyzwolić się, to pewne, ale trzeba także wyzwolić powołanie”. I to zdanie zainspirowało mnie, by napisać kilka słów.
Jestem siostrą zakonną, pallotynką. Jak mawia się często… osobą powołaną. No właśnie, ale co, to znaczy? Czym właściwie jest powołanie? Czym jest moje powołanie? Chcę Wam powiedzieć, że Bóg mnie kocha. I to jest początek wszystkiego. Źródło, szczyt i sens, by iść od jednego do drugiego. To jedyna prawda, która daje sens życiu, powołaniu… wszystkiemu. Odkrywam tę prawdę codziennie na nowo i codziennie na nowo się jej uczę. Czasami o niej zapominam, albo się przed nią bronię, czasem od niej uciekam, i wtedy… wszystko się chwieje i rozpada. Bóg mnie kocha, a zatem chce dla mnie tego, co najlepsze; tego, co uczyni mnie szczęśliwą i piękną; tego, co sprawi, że będę żyła naprawdę i w pełni. Kiedyś bardzo zapragnęłam, by tak się stało i… poczułam, że to może się dokonać wtedy, gdy powierzę Mu swoje życie, w Kościele, we wspólnocie, w życiu zakonnym. Kiedy pójdę za Jezusem czystym, ubogim i posłusznym.
Tak! Odkrycie powołanie – to znaczy mojej drogi życiowej, na której najpełniej odpowiem na Bożą miłość, „wyzwala” mnie jako człowieka. Przyjęcie Bożego wezwania sprawia, że mogę dorastać, dojrzewać, bardziej stawać się sobą „na obraz i podobieństwo Boże”. A jak zapisał nam w Regule św. Wincenty Pallotti „naśladować Jezusa”. Dla mnie to najpiękniejsza przygoda jaka mogła mi się zdarzyć – żyć w Kościele i dla Kościoła; żyć w pallotyńskim charyzmacie, razem z moimi siostrami i braćmi; iść do ludzi, by każdy mógł poznać miłość Boga.
Dla mnie powołanie to moja droga w Kościele, we wspólnocie, droga do samej siebie, do drugiego człowieka, to moja droga do Boga, który mnie kocha.
To droga, która wyzwala z: egoizmu, z małoduszności, z kręcenia się wokół siebie, z szukania tylko własnej korzyści, izolacji… To droga, która wyzwala do: radości,dzielenia się sobą, wolności, prawdy, bycia dla drugiego, do… prawdziwej miłości.
Exupéry napisał, że trzeba także „wyzwolić powołanie”. To znaczy dokonać wyboru. Podjąć decyzję. Tak. W momencie kiedy taki styl życia zaczyna mnie pociągać i przeczuwam, że to jest Boże wezwanie, ale także wtedy, gdy jestem już na obranej drodze, kiedy już nią idę. To znaczy, że codziennie muszę wybierać na nowo, codziennie znajdować siłę, by postawić kolejny krok. To wzbudzać w sobie nieustanne pragnienie przyjęcia Bożej miłości i odpowiadania na nią. To ożywiać swoją wiarę, umacniać nadzieję i rozpalać miłość. To codziennie odczytywać wolę Bożą i próbować ją wypełniać, tak jak chce tego Bóg. To pośród zgiełku tego świata nasłuchiwać Jego Głosu, pośród milionów twarzy szukać Jego Oblicza, pośród niepewności zamętu spokojnie trwać we wspólnocie, wiernie iść po Jego śladach…
Jezus powiedział, że On jest Drogą. I to On, tylko On, który najpełniej objawił nam, jak Bóg nas kocha, zaprasza nas do odkrycia naszej drogi powołania, do wejścia na nią i do wytrwania. To Jezus jedynie może wyzwolić powołanie i wyzwolić człowieka.
Bóg mnie kocha. Bóg Ciebie kocha. Bóg nas kocha.
Na Ziemi, planecie ludzi możemy odkrywać tę prawdę, w sobie samych, pomiędzy nami,
w Kościele, w świecie; i podejmować wybory, by według niej żyć.
Na Ziemi, planecie ludzi możemy odkrywać, że Królestwo Boże naprawdę jest pośród nas,
a Bóg jest z nami. I odkrywać, że jest coś więcej… że ta planeta spoczywa w Jego rękach,
a On, oprócz niej, darował nam coś jeszcze większego – Niebo.
s. Monika Cecot SAC
GŁOS
POWOŁANIE – to słowo zawiera w sobie coś
dynamicznego,
silnego,
niemal krzyk…
WOŁANIE…
… a więc nie szept, którego można by nie usłyszeć,
który można by zlekceważyć,
zignorować.
Zapraszający, ale nie nachalny,
konkretny, a jednocześnie dający WOLNOŚĆ.
POWOŁANIE – GŁOS,
tak wyraźny, że nie ma wątpliwości,
że to BÓG mnie wzywa,
a pójście za GŁOSEM,
to jak podążanie
za złotą nicią do kłębka
pośród zawikłanego labiryntu.
Nie wiem, jaka czeka mnie droga,
bo widzę tylko mały odcinek,
ale UFAM,
bo ON mnie prowadzi.
Po drodze jak w grze komputerowej
mam do wykonania zadania,
wyznaczony konkretny czas,
jest opcja dopuszczająca moje błędy,
ale życie mam tylko JEDNO.
Droga do pokonania jest szalenie trudna,
na niej mnóstwo pułapek,
mimo to nie boję się,
bo GŁOS mnie prowadzi…
– dokąd?
do CELU:
do SZCZĘŚCIA WIECZNEGO!
Czy warto słuchać?
O TAK! Oto ja służebnica Pańska.
S. M. Agnieszka Pawlak, SAC
ŚWIADECTWO POWOŁANIA - BÓG PODAROWAŁ MI PIĘKNE ŻYCIE... -s. URszula Kłusek SAC